W banku Gringotta Ginny wzięła odpowiednią ilość pieniędzy, Albus i James jak zwykle próbowali coś włożyć do kieszeni. Lily było do śmiechu, kiedy zbulwersowana matka wyprowadziła ich za uszy. Dopiero potem rozpoczęły się zakupy. Ich pierwszym celem było Centrum Handlowe Eylopa. Na początku poszli do Madame Malkin, kupić szatę dla Lily. Kiedy sprzedawczyni zobaczyła rodzinę Potterów zostawiła wszystkie sprawy i zajęła się tą sławną rodziną, a właściwie to Lily. Zrobiła najpotrzebniejsze pomiary do sporządzenia szaty. Oczywiście, stworzy ją za pomocą czarów, ponieważ dzisiaj wieczorem dzieciaki wyjeżdżają do Hogwartu. Odkąd Harry został dyrektorem to parowóz stał się o wiele szybszy. Dzięki temu uczniowie za dnia mają czas na zrobienie zakupów. Po kilku minutach Madame Malkin dała Ginny gotową szatę. Następnie skierowali się do księgarni Esy i Floresy. Ginny dała chłopakom listy ich podręczników, a sama poszła pomóc Lily.
-Hehe, James zerknij na to. „Jak zmienić naleśniki w węże”…- zaczął Albus.
Drugi brat odłożył podręcznik do Transmutacji i zainteresowany podszedł do chłopaka.
-O.o a spójrz tutaj, „Jak zmienić szczotkę do włosów w jeżozwierza”…
-Hehe, tej dziuni od Malfoyów by się przydało coś takiego zrobić.- Zaśmiał się Albus.
-Uu…wkurzyła by się…DOBRZE myślisz debilu! Do której klasy jest ten podręcznik?- spytał James.
Albus zerknął na okładkę.
-Nie no, do piątej.
-Jeny…musimy coś wymyślić.- Zastanowił się przez chwilkę.
-Myślę…- zaczął Albus.
-Brawo!
Albus spojrzał na niego obraźliwie. Nie odezwał się, ale zaczął szukać dalej swoich podręczników. Przez chwilę panowała cisza.
-Hm…Albus spójrz…patrzę właśnie na książkę, w której znajdują się najlepsze kawały…i zaklęcia ze śmiesznym efektem.
Albus podszedł do brata.
-Jak zmienić włosy w słomę! Yea! To zgasi Violettę Malfoy!- Przybyli sobie piątkę.
-Cześć gnoje, co słychać?
Zamarli. Dosłownie wytrzeszczyli oczy i wpatrywali się przed siebie. Powolutku się odwrócili…Przed nimi stała jasnowłosa piękność, której nie sposób było nie rozpoznać. Przed nimi stoi jedyna córka Malfoyów.
-Hej Violet.- James zaczął udawać niewiniątko.- W porządku robimy zakupy do szkoły…a co u ciebie mendo?
-Ładne paznokcie, sama obgryzasz?- spytał Albus śmiejąc się.
Viola spojrzała na niego gniewnie.
-Ja cię olewam z góry i komisyjnie. Idź lepiej oddaj tę twarz, oni oddadzą ci kasę- mruknęła i przeniosła wzrok na Jamesa.- Fajne spodnie, kupiłeś na wagę?
James westchnął.
-Widzę, że mistrzyni ciętej riposty, mistrzynią pozostaje- powiedział James.
Violet odrzuciła włosy do tyłu. James poczuł zapach fiołków. Zapewne jej szampon...
-Pozostaje.- Wyminęła Jamesa, a potem Albusowi posłała mordercze spojrzenie.
Kiedy na końcu półek Viola zaczęła szukać swoich podręczników, bracia wpatrywali się w księgę, próbując znaleźć zaklęcie, które zmieni jej włosy w słomę.
-Benemodus Populus- mruknął Albus wskazują różdżką w jasnowłosą, ale nic się nie wydarzyło.- Co jest?- Zaczął otrząsać różdżką, do momentu, kiedy wytrysnął z niej promień jasnego światła, który trafił we włosy Jamesa…po sekundzie stały się słomą.
-TY DZIEWICO ORLEAŃSKA! JAK MOGŁEŚ TY MUGOLU?!
Zaraz obok nich pojawiła się Ginny.
-Co się dzieje? James, czemu tak krzyczysz? O.o- Dopiero teraz zobaczyła co się stało z jego włosami.- Matko boska…pokaż mi to!- Wyrwała książkę Albusowi i zerknęła na to zaklęcie.- Nie no, po prostu bardzo śmieszne. Nie mogę uwierzyć, że jesteście na tyle głupi, żeby używać takich nieodpowiedzialnych czarów i to jeszcze w miejscu publicznym…- Zobaczyła wpatrującą się w nią Violet.- Pewnie chcieliście zaczarować włosy Violetty, ach…dobrze, że tego nie zrobiliście. Draco dałby wam popalić. Gdzie tu jest przeciw zaklęcie…- Ginny zaczęła przerzucać kartki. Kiedy Violet przechodziła obok Albusa to szepnęła mu do ucha:
-Frajer.
Potem się już na niego nie obejrzała.
*
Po znalezieniu przeciw zaklęcia i odczarowaniu włosów Jamesa, Ginny nie odezwała się już ani słowem do swoich synów. Zawalili na całej linii. Aż szkoda słów…Potem wybrali się do Olivandera kupić różdżkę Lily. Nie trwało to długo, ponieważ już pierwsza różdżka okazała się strzałem w dziesiątkę. 11 i ½ cala, dąb, pazur Hipogryfa, bardzo sztywna…Lily była bardzo zadowolona.
-Mamusiu, przepraszamy- powiedzieli jednocześnie chłopcy, gdy wyszli od Olivandera.
-Serio?- Ginny nie dowierzała.
-Nie- mruknęli znów razem i przybyli sobie piątkę.
Kobieta nie wytrzymała.
-Mam tego dość! Po przyjeździe ze szkoły zabieram wam wasze miotły, nie siądziecie na nie przez cały okrągły rok szkolny i gdzieś mam to, że Gryffindor może przegrać w Quidditcha. Powinniście o tym pomyśleć wcześniej.
-Ale mamo…- zaczął James.
-Cisza! Mamy już wszystko, teraz idziemy na peron i nie chcę słyszeć żadnych słów wydobywających się z waszych ust,
Ginny wraz z dziećmi dotarła na peron w Londynie. Chłopaki pchali wózki ze swoimi bagażami. Okazali się takimi dżentelmenami, że wzięli również bagaże siostry i matki. Na wózkach stały klatki z sowami należącymi do Albusa i Jamesa. Lily jedną ręką trzymała się swojej mamy, a drugą trzymała swoją kotkę. Zatrzymali się między peronami numer 9 i 10. a dokładniej kilka metrów od znajomej barierki. Ginny odruchowo się rozejrzała. Nie cierpi kiedy mugole widzą coś tak niezwykłego.
-Chłopcy, wy pierwsi- powiedziała kobieta.
Pokiwali głowami. Pierwszy naprzeciwko barierki ustawił się James. Wziął głęboki wdech. Zawsze się przed tym denerwował, ponieważ miał wrażenie, że rozbije się o tę barierkę. Zaczął iść w jej kierunku, z każdym krokiem przyspieszał. W końcu natarł szybko na barierkę, już nie miał szans na zatrzymanie się. Kiedy myślał, że rozbije się z hukiem to cały i zdrowy znalazł się na peronie numer 9 i 3/4.
Zaraz po nim pojawił się Albus, a potem Ginny i Lily. Na stacji stał czerwony parowóz, a za nim liczne wagony pełne studentów, zmierzających do Hogwartu. Poszli w kierunku jednego z nich. Chłopaki bez problemu poradzili sobie z bagażami.
-Muszę iść do wagonu dla nauczycieli. James, Albus jesteście odpowiedzialni za Lily zrozumiano?
-Tak mamo- powiedzieli jednocześnie.
Ginny pocałowała Lily w czoło i poszła w swoim kierunku, a dzieciaki w swoim.
Elena siedzi w jednym z przedziałów, głowę oparła o szybę. Zaraz ruszą w podróż do szkoły. Siedzi sama. Nikt tutaj nie przyszedł. Z jednego powodu chciałaby, aby nikt nie przychodził…po prostu zostawił ją samą, a z drugiej tak bardzo pragnęła, aby w drzwiach pojawiła się Violet. Tak bardzo za nią tęskni. Mają tyle do obgadania. Drzwi do przedziału otworzyły się i Elena spojrzała w ich kierunku. Stała w nich wysoka dziewczyna o posągowej figurze modelki, ma bardzo jasne włosy…dziwnie znajome. Kiedy spojrzała w zielone oczy dziewczyny, rozpoznała swoją przyjaciółkę.
-Viola!- rzuciła jej się na szyję.
Usłyszała cichy syk i do przedziału wszedł biały kot Violetty, bardzo nietowarzyski. Praktycznie nie lubi nikogo oprócz blondynki, nawet dla Eleny nie jest miły.
-No witaj kochana. Przepraszam cię za Smarkacza, wiesz jaki on jest…- Viola w rozmowie ze swoją przyjaciółką była bardzo uprzejma. No cóż, rzadko się widziały…
Usiadły w miękkich fotelach.
-Opowiadaj, co u ciebie? Gotowa na kolejny rok w Hogwarcie?
-No jasne. Tylko, że tym razem nie będzie tak fajnie…Scorio też będzie się uczył magii…Nie dość, że w wakacje musiałam go znosić, to teraz będę musiała robić to w szkole…rodzice cieszą się, że się nas pozbyli.
-Hah, nie przesadzaj. Naprawdę jest aż tak źle?
Violet opowiedziała jej o aferze z łazienką i o głupich kawałach Scorpius’a. Na przykład kiedy wsypał jej mąkę do suszarki…albo zamienił jej odżywkę do włosów na klej. Wtedy Violet najbardziej żałowała, że nie może użyć różdżki, a najlepiej zaklęcia uśmiercającego.
-Nie dziwię ci się. Lubi ci dokuczać.- Elena położyła rękę na zimnym ramieniu Violety.
-To mało powiedziane. Przysięgłam sobie, że w Hogwarcie się zemszczę…- Zastanowiła się przez chwilkę. Nie, nie może tego zrobić…da tylko satysfakcję Potterom. Co to, to nie. Tak nie będzie. Musi dogadać się ze swoim bratem, noszą nazwisko Malfoy…nie dadzą się pomiatać. Muszą udowodnić, że passa Potterów się skończyła.
-Chociaż, chyba zawrę z nim rozejm…chociaż tymczasowy. W szkole, kiedy są tam Potterowie, musimy się trzymać razem.- Uśmiechnęła się do Eleny. Miała przepiękny uśmiech.
Brązowo włosa również się uśmiechnęła. Violet tak rzadko się śmieje…że przy niej nie sposób tego nie robić.
-A jak tam twój brat?- spytała jasnowłosa.
-Cieszy się, że spędzi kolejny rok w Hogwarcie. Jest podekscytowany, jednak obawia się też materiałem obowiązującym w trzeciej klasie. Wiesz, z roku na rok coraz trudniej. Scorpio pewnie też nie mógł się doczekać, kiedy zacznie się uczyć w Hogwarcie, co?
-Ta…chyba tylko po to, żeby nauczyć się jakichś czarów i zmienić mi mój tonik to twarzy w piankę do golenia...Mam nadzieję, ze kiedyś gówno wyleci przez wentylator i spadnie mu na łeb.
Elena się zaśmiała.
-Rozbrajają mnie twoje teksty. Mówiłaś o rozejmie, ale i tak się nie lubicie.
Kot Eleny leży na fotelu naprzeciwko dziewczyn, Smarkacz, kot Violet zaczął się cicho skradać. W jednej sekundzie skoczył na fotel i syknął. Yoh podskoczył ze strachu i w mgnieniu oka znalazł się na kolanach swojej właścicielki.
-Smarkaczu jeden! Kiedyś kopnę cię raz, a porządnie! Ile razy ci mówiłam, że niewolno nikogo straszyć?!- spytała ze złością Violet, jakby sądziła, że ten kot jej słucha. A tak naprawdę, smarkacz okręcił się wokół własnej osi i zajął miejsce kota Eleny.
-Jezu, ale z niego tyran.- Spojrzała na drugiego kota i podrapała go po łebku.- Nie gniewaj się na Smarkacza, to już jest taki IDIOTA.- Ostatnie słowa wypowiedziała celowo głośno, aby Smarkacz je usłyszał, ale on wydawał się je kompletnie ignorować.
-Hahahahaha!- Elena zaczęła się śmiać.- Ja nie mogę! Ale komedia! Hahahaha!
Violet opadła na fotel i śmiała się razem z przyjaciółką, nawet nie zauważyły, kiedy parowóz ruszył.
Lily siedzi w swoim przedziale i głaszcze kota. Jej bracia poszli poszukać swoich znajomych i poprosili, aby Lily grzecznie na nich poczekała. Musieli na kogoś natrafić, ponieważ długo nie przychodzili. Dziewczynce to jednak nie przeszkadzało. Siedziała w fotelu obok okna i podziwiała widoki.
Scorpius tępo wpatruje się w okno. Nigdy nie jechał do Hogwartu, ale widoki za oknem nie są dla niego w ogóle interesujące. Podszedł do swojego bagażu i wyjął starannie zapakowaną różdżkę. Jest taka piękna…trudno uwierzyć, że będzie z niej korzystał. Jednego mu tylko brakowało, a mianowicie miotły. Pierwszoroczniacy nie mogą posiadać mioteł…Był zazdrosny o to, że Violet ma miotłę, a on nie. Ba, Viola gra w quiddicha! Nie, on też będzie w drużynie. Eh…musi zawrzeć rozejm z siostrą. Może wtedy go poduczy trochę…w zasadzie, są rodziną, więc dlaczego się tak nienawidzą? W sumie, to Scorpio lubi dokuczać blondynce. Ona wtedy się tak fajnie denerwuje…
Drzwi do jego przedziału otworzyły się i stanął w nich wysoki chłopiec. Ma bardzo jasną karnację, krótkie, brązowe włosy oraz czarne oczy.
Scorpius schował swoją różdżkę do kieszeni, dumnie podniósł głowę i spytał:
-Kim jesteś?
Chłopak spojrzał na niego wilkiem.
-Uczniem, który zmierza do Hogwartu.- Nie spytał się czy wolne są miejsca, po prostu wprowadził swoje bagaże i usiadł na jednym z foteli. Spojrzał na Scorpio, aż ciarki przechodziły po plecach, nawet takiego twardziela, jakim jest Malfoy.- Nazywam się Ares Riddle. A ty?
-Malfoy.- Uśmiechnął się szyderczo, chciał pokazać chłopakowi, kto tu rządzi.- Scorpius Malfoy. Mów mi po prostu Scorpio.
-Pierwszy raz do Hogwartu?
-Tak.
-Ja też. Powiedz, co najbardziej lubisz robić?- Ares chciał się dowiedzieć, czy mają podobne zainteresowania. Jeżeli tak, to będzie im się dobrze współpracowało.
-Lubię wiele rzeczy. Ale najbardziej to dokuczać innym, robić im złośliwe kawały…to moje hobby.- Zaśmiał się.
-Więc widzę, że nie różnimy się za bardzo. A komu najbardziej lubisz dokuczać?
-Mojej siostrze. Jest chodzącym plastikiem, nieraz mnie wkurza…poza tym, nie mam nikogo innego komu mógłbym dokuczać. Moja rodzina i ja mieszkamy w trochę odludnym miejscu, dzięki temu mam dużo swojego terenu.
-Rozumiem. W Hogwarcie będzie więcej okazji, aby komuś podokuczać. Hm…pochodzisz z rodziny czarodziejów? Znasz się na świecie Magii?
-Hm…no tak. A ty nie? Twoi rodzice są mugolami?
-Kim?
-No…mugolami…stworzeniami, które nie są w żaden sposób powiązane z magią.
-Moja matka chyba jest mugolką. Mój ojciec, którego nigdy nie poznałem musiał być czarodziejem.
-Nie koniecznie- mruknął Scorpio.- Może jesteś szlamą? Nie pochodzisz z rodziny magicznej, więc jesteś zwykłym intruzem, który wpycha się do naszego świata.
Scorpio zaczął chodzić po kabinie.
-To na pewno nie. Odziedziczyłem po ojcu też znamię- powiedział. Podwinął rękaw koszuli do góry i pokazał znak Scorpius’owi. Rozwartą szczękę, z której wychodził wąż.
Chłopiec zamarł. Doskonale wiedział co on oznacza…to nie możliwe.
-Co?- spytał Ares. Zauważył jego zdziwienie.
-To…to…Mroczny znak…ale co robi u ciebie na przedramieniu?
-Mam go od urodzenia…Mroczy znak? A co on oznacza?
-Jezu ty nic nie wiesz! Mroczny znak nosili zwolennicy Lorda Voldemorta, byli zwani śmierciożercami.- Wyjaśniał mu Scorpio, który wrócił na swoje miejsce.- Voldek był jednym z najgroźniejszych czarodziei świata…mój ojciec również ma taki znak…i ja też.- Pokazał mu ramię.
-Czyli jesteś śmierciożercą?- spytał tępo brązowowłosy.
-No jasne, że nie! Ja nikogo nie zabijam! Nie chcę skończyć w Azkabanie!
-W czym? Wybacz, ale ja od niedawna wiem, że jestem czarodziejem.
-Azkaban to więzienie dla czarodziejów. Jedno z najstraszniejszych miejsc w dziejach…strzegą go DEMENTORZY. Straszne demoniczne postacie.
Scorpius zaczął mu opowiadać o strażnikach więzienia. Ares był wyraźnie zafascynowany. Słuchał uważnie. Kiedy weszła kobieta ze słodyczami, to zrobili małą przerwę, żeby coś sobie kupić. Potem objadali się czekoladowymi żabami, a następnie przebrali się w szaty szkolne.
-Idziesz przejść się po pociągu?- spytał Scorpio.
-Jasne.
Potem oboje wyszli trochę się rozejrzeć...
----------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka ponownie.:D
Chyba długo nie czekaliście, no nie?;>
Hihi, kocham pisać o Lily<3
Obecnie, skupiam sie na tym blogu...więc w najbliższym czasie, nie spodziewajcie się notki o SM.:D
Pozdro.
Przeczytałam.^^
OdpowiedzUsuńNiektóre teksty mnie rozwalają.XD
Ciekawie, nie ma błędów językowych(chyba) :D Magicznie, Kosmicznie itp.xD
Czekam na kolejny rozdział.^^
Niech moc będzie z Wami.
O.o skoro ty ich nie zauważasz to nie ma!
UsuńWikuś, robię postępy, bo błędy językowe zawsze są moje:D
Rozwalają Cię?:D Mistrzyni Ciętej Riposty,mistrzynią pozostaje.:D
Pozdro.
Jednym słowem : REWELACJA!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że tak krótko... jest 20:00 :) heh..
Życzę sporo weny ;)
PS na mym blogu o HP pojawił się rozdział 8 "Wspomnienia i nowa miłość" - zapraszam ;)
Spoko. Możesz napisać tylko "rewelacja", a będzie dobrze.:D
UsuńJuż 8?! Kobieto, ja wgl nie wyrabiam-.- Mam czas tylko pisać opowiadania...ale nie czytać;/
Sorki. Postaram się nadrobić.
Piszecie jeszcze? Bo minął prawie miesiąc i nic. Ja chcę nową notkę!
OdpowiedzUsuń