Z Wielkiej Sali zaczęły wypływać tłumy uczniów rozmawiających ze sobą o tym, czego właśnie się dowiedzieli. Jednak nie mogli dojść do wniosku, dlaczego ta łazienka jest aż tak niebezpieczna. Z resztą to nie był czas na takie głębokie przemyślenia. Wszyscy chcieli się dostać do swoich domów.
Lily i Rose szły na końcu swojej grupy. Razem z pozostałymi Gryfonami wędrowały niezliczoną liczbą schodów, które ciągle zmieniały swój kierunek. Nie było mowy żeby kiedyś zapamiętały tę drogę. Nie były nawet w stanie dojrzeć Prefekta ich domu, który niezmordowanie prowadził cały ten rozgadany tabun ludzi. O dziwo im bliżej byli Pokoju Wspólnego, tym bardziej uczniowie byli rozgadani. Przecież każdy chciał spokojnie porozmawiać, a w Wielkiej Sali nie zawsze jest ku temu sposobność.
Lily była pogrążona we własnym świecie. Zastanawiała się, jak to się stało, że już pierwszego dnia w Hogwarcie zyskała śmiertelnego wroga. Kilka minut takich rozmyślań i po głowie przeszła jej myśl, że to chyba taka tradycja. Dziadek James od razu znienawidził się ze Snape'm, a Harry miał tego swojego Malfoy'a. Ale w tym momencie Lily była chyba jakąś rekordzistką. Ares, Scorpius i Violetta? To stanowczo za dużo jak na jej nerwy.
Nagle dziewczyny poczuły, że przed nimi wszyscy się zatrzymują. Jako że Lily zbyt późno to zauważyła nie zdążyła wyhamować i wpadła na plecy jakiegoś starszego chłopaka. Na szczęście ten nie robił jej żadnych awantur, ponieważ okazało się, że jest to Teddy Lupin-młodszy brat Eleny. Był dla niej jak kuzyn. W końcu jej tata był jego ojcem chrzestnym. Często u nich bywał i wygłupiał się razem z James'em i Albus'em. A no właśnie. Gdzie oni są?
-Hej Lily. Siemka Rose. Jak się podoba w szkole?-Teddy uśmiechnął się do dziewczyn, a widząc jak rudowłosa rozgląda się na wszystkie możliwe strony dodał szeptem.-Niedługo przyjdą. O nic nie pytaj-
Nie czekając na odpowiedź na poprzednie pytanie przebił się przez tłum uczniów. Nagle wszelki gwar i szepty ustały. Prefekt-jak się okazało dziewczyna-wskazując na obraz przedstawiający jakąś kobietę przemówił:
-To jest Gruba Dama. Pilnuje naszej wieży i wpuszcza tylko tych, którzy znają hasło. Nie przydadzą się żadne wymówki, że nie znacie hasła nawet jeżeli jesteście z Gryffindoru. Uważajcie też, ponieważ Gruba Dama nie zawsze czeka na tym obrazie, aż ktoś łaskawie powie hasło. Czasami wybiera się z wizytą do innych obrazów.-W tym momencie dziewczyna się odwróciła do uczniów plecami i powiedziała do czekającej na hasło kobiety.
-Zielono-skóra dżdżownica -portret natychmiast się odsunął ukazując dziurę w ścianie, przez którą należało przejść. Pierwszoroczniacy poszli jako pierwsi. Ich oczom ukazał się Pokój Wspólny Gryffindoru, przytulne, okrągłe pomieszczenie pełne wysiedzianych foteli. Znajdował się tam również kominek i kilka stolików, zapewne do odrabiania lekcji. Nad kominkiem wisiał portret postawnego, barczystego mężczyzny z długą brodą i włosami koloru kasztanowego. Opierał się na rękojeści miecza, o którym już od 21 lat nie było śladu.
Jasmin, czyli prefekt Gryffindoru wskazała pierwszoroczniakom schody, które prowadziły do dormitoriów. Jedne były proste i wiodły do dormitoriów dziewczęcych, a drugie, kręcone, do dormitoriów męskich. Wielu uczniów od razu skierowało się do swoich pokoików, ponieważ już od jutra mieli zacząć swoją edukację. Lily i Rose usiadły gdzieś po środku sali, ponieważ chciały ze sobą pogadać. Później dosiadło się do nich kilku uczniów z ich roku, którzy chcieli się z nimi poznać.
Tymczasem Elena była na samym szczycie schodów, kiedy usłyszała jak ktoś ją woła.
-Elena! Czekaj! -dziewczyna odwróciła się, żeby zobaczyć dwóch chłopców.
-Co się stało? -zapytała swoich kuzynów.
-Musimy pogadać. Chodzi o Scorpiusa, Lily i -Albus urwał tutaj na chwilę, żeby nabrać powietrza i ostrożnie dobrać słowa -Violet -niemalże wysyczał to imię. Jednak jeżeli chcieli zdobyć pomoc szatynki musieli jakoś powstrzymać się od wrednych komentarzy i docinków pod adresem znienawidzonej Lodowej Księżniczki.
-Dobra, usiądźmy przy kominku -wskazała ręką kilka miejsc, które aktualnie były zajmowane przez pierwszoroczniaków. Podeszła tam szybkim krokiem i najzwyczajniej w świecie wywaliła ich stamtąd. Ci niechętnie opuścili swoje miejsca. Nie chcieli zadzierać ze starszą od nich dziewczyną, która nie dość, że była kuzynką Potter'ów to w dodatku przyjaźniła się z Violet. Nie ma to jak mieć solidną obstawę...
-Chcieliśmy cię zapytać, czy możesz mieć oko na Lily -kiedy ta wymownie uniosła jedną brew dokończył -No wiesz... chodzi o to, że nie zawsze możemy przy niej być. To nasza siora i raczej trzeba jakoś ją chronić.
-Nie chodzi wam raczej o to, żebym hamowała Violkę przed zrobieniem czegoś Lily? -zapytała po zastanowieniu się. Chłopcy niepewnie spojrzeli na nią, na siebie, a na koniec odwrócili się w kierunku ich rudowłosej siostry, która razem z Rose była pochłonięta rozmową z nowymi znajomymi.
-Tak, chodzi o to. To coś, z czym się przyjaźnisz zatruwa nam życie odkąd się tutaj pojawiliśmy. Nas to nie rusza i mamy to bardzo głęboko gdzieś, ale Lily taka nie jest. Ona sobie po prostu nie poradzi- James wyraźnie zmarkotniał. Elena uważnie się im przypatrzyła. Jeszcze nigdy w życiu nie widziała, żeby ta dwójka była tak poważna.
-Nie no ludzie! Ja was błagam. Przecież Viola taka nie jest! Jeszcze nigdy nikogo nie skrzywdziła!
-A Lisa Crovn z trzeciej sama się pocięła załatwiając sobie kilkumiesięczny pobyt w Szpitalu św. Munga? -zapytał Albus przypominając sobie śliczną czarnowłosą Krukonkę, która po tym wydarzeniu uważana była za jedną z najbardziej brzydkich osób w szkole.
-Em... No przecież wiecie, że jej niczego nie udowodnili, nie? -to był celny strzał. Elena wiedziała w tej sprawie więcej, niż chciała dać po sobie poznać. Starała się to ukryć, ale przy takich kuzynach, dla których kochani wujaszkowie Fred* i George są autorytetem we wszystkich sprawach, to po prostu nie mogło się udać. Albus i James wiedzieli, że lepiej dalej na to nie naciskać, bo nie uzyskają od niej pomocy.
-To jak? -zapytali jednocześnie. Elena jeszcze raz im się przyjrzała, westchnęła, a następnie się zgodziła.
-Ale ja nie potrafię jej hamować, ale nie wam będzie, spróbuję. Na waszym miejscu martwiłabym się raczej o Scorpiusa i tego małego dupka Aresa -kiedy to powiedziała wstała z fotela i idąc śladem Lily i Rose poszła do swojego dormitorium radośnie witając się z koleżankami ze swojego roku.
Tymczasem Albus i James rozmawiali ściszonymi głosami o tym, jak uprzykrzyć życie Malfoy'om. Wpadli na świetny pomysł i wciąż chichocząc poszli spać. Natomiast Lily już dawno spała. Nieświadoma niczego miała wspaniałe sny o lataniu na miotle i jakiejś ciekawej przygodzie.
***
Violet szła dumnie wśród Ślizgonów. Nikt nie miał odwagi jej zaczepić, wiedzieli, że z Violetą Malfoy lepiej nie zadzierać. Jej rodzina jest bardzo wpływowa, ale też niektórzy interesują się, jak ona się czuje w szkole, w której panują Potterowie. Nikt jednak jej nie spyta, bo od razu powali go ciętą ripostą. Chociaż nie wszyscy są takimi tchórzami. Głównie to młodsi nie mają chęci z nią gadać, jednak starsze roczniki znają ją bardzo dobrze i zawsze mogą liczyć na jej "pomoc". Gdy wszyscy weszli do lochów i poszli do swoich dormitoriów, Viola nigdzie się nie ruszyła. Po kamiennych schodach weszła na posadzkę, gdzie stała duża ciemnozielona kanapa, a przed nią duży kominek. Nie chciało jej się spać, więc postanowiła trochę tu posiedzieć.
Jasper właśnie wyszedł ze swojego dormitorium i kątek oka zauważył siedzącą prosto na kanapie piękną dziewczynę, która wpatrywała się w kominek. Jazz jest na szóstym roku nauki w Hogwarcie i dobrze zna Violet Malfoy, chociaż ona pewnie zadaje się z nim tylko dlatego, że jest uznawany za najprzystojniejszego Ślizgona. Mimo to wziął głęboki wdech i podszedł do dziewczyny, w której od dawna się podkochiwał.
Viol podniosła głową i spojrzała na niego z obojętnością wypisaną na twarzy.
-Mogę się dosiąść?- spytał Jasper bardzo silnym głosem.
Blondynka nie odpowiedziała od razu. Co prawda Jazz od dawna jej się podoba, ale ona nie daje po sobie tego poznać.
-Jak chcesz- powiedziała przenosząc wzrok na kominek.
Chłopak usiadł obok niej i zaczął się zastanawiać o czym z nią pogadać, aby zrobić dobre wrażenie.
-Cieszysz się z powrotu do szkoły? Ślizgoni się cieszą, że "Królowa Slytherinu" pojawiła się i w tym roku. Większość myślała, że przez Potterów tutaj nie zawitasz.
"Królową Slytherinu" Violet została będąc w drugiej klasie. Nikt nigdy nie miał tego tytułu, nazwaną ją tak tylko dlatego, że jest najpiękniejsza, najbogatsza i wgl.
-Nie zostawiłabym Ślizgonów na pastwę Gryfonów- syknęła.
Jasper w ogóle się nie spłoszył.
-Ach tak...no cóż, bardzo się z tego cieszymy. Potterowie w końcu opanowali szkołę...- niemal syknął wpatrując się w płomień.
Violet obróciła głowę o dziewięćdziesiąt stopni i ich twarze dzieliły centymetry.
-No właśnie- rzuciła i z powrotem skupiła wzrok gdzieś indziej.
-Ale przyjaźnisz się z Gryfonką, prawda? Jak jej tam...Esme...Elise...Elenora...
-Elena debilu!- huknęła, po czym wstała i podeszła do jednego z wielkich obrazów w złotej ramie przedstawiającego Salazara Slytherina.- Ona jest w porzo. Nie jest taka jak Potterowie.- Zacisnęła pięści.- Jak ja ich nienawidzę...
Jasper po chwili wahania podszedł do niej i stanął przed obrazem.
-Co możemy zrobić?
Postać Salazara na obrazie zaśmiała się szyderczo.
-A jak myślisz, Jasperze?
Chłopak spojrzał na niego i również uśmiechnął się chytrze. Po krótkiej pogawędce z założycielem Slytherinu rozsiedli się wygodnie w bogato zdobionych fotelach przed kominkiem. Zwrócili uwagę na krople wody na ścianach, jednak im to nie przeszkadzało. W końcu w pokoju wspólnym Slytherinu to normalka...Pogrążyli się w krótkiej rozmowie, lecz zaraz do pokoju przybył Krwawy Baron i trzeba było mu objaśnić plan...
W porze śniadaniowej Wielka Sala zaczęła zapełniać się uczniami, którzy przychodzili w grupkach lub parami. Lily przyszła ze swoją przyjaciółką Rose, która oczywiście gadała jak najęta nie mogąc przestać się cieszyć pierwszym dniem zajęć. Lily udawała, że jej słucha, choć w rzeczywistości zastanawiała się, czy przyjebać jej krzesłem czy rozjebać łeb o ścianę, jednak powstrzymała się od tych możliwości. Zajęły miejsca przy stole Gryffindoru, a zaraz potem zaczęły do nich dołączać kolejne osoby. W grupie przyszli James, Albus, Teddy i Elena, którzy o czymś zacięcie dyskutowali. Gdy znaleźli się przy dziewczynkach to ucichli jak gdyby nigdy nic i zajęli się jedzeniem. Gdy kilka minut później Elena spojrzała na wielkie drzwi, to zobaczyła wchodzącą do sali Violet w towarzystwie trzech chłopaków i jednej dziewczyny.
-Nie znoszę jej- powiedział przeżuwając jedzenie Albus.
James klepnął go w plecy.
-No co ty! Myślałem, że się kurde pobieracie!
Albus spiorunował go spojrzeniem, ale nic już nie powiedział.
-O co wam chodzi?- spytał Teddy.
-O przyjaciółkę twojej kochanej siostrzyczki-rzekł James.
-Ej! Macie coś do Violet?- wybuchła Elena. Nie mogła tego słuchać.- Wiecie, wy jej po prostu nie znacie. Ona naprawdę potrafi być miłą osobą, ale wy nawet nie staracie się jej zaakceptować!
Bracia Potterowie spojrzeli po sobie.
-Ona ma na nazwisko "Malfoy", a to oznacza iż musi być córką Dracona i nią jest!
-To nie ma znaczenia!
-Owszem, ma!
Elena zrobiła urażoną minę, po czym wstała i wyszła.
-Mogłeś być delikatniejszy- powiedział Teddy.
James westchnął.
-Po prostu...
-Witajcie robaczki!
James znieruchomiał. Nie musiał się zastanawiać do kogo należy ten fałszywie radosny ton.
-Witaj, Violet. Hm...nie wiesz gdzie jest stół dla jełopów?
Viola prychnęła.
-Tam gdzie wy jesteście!- odszczeknęła.
-Czy możesz już iść?- spytał Albus.- Zastanawiamy się nad śmieciami, które trzeba dzisiaj wyrzucić- niemal syknął do niej.
-Cóż, na tym z pewnością się znacie...
-A poza tym, ty tu nie jesz. To stół dla porządnych ludzi- powiedział z powagą James.
-Właśnie- przytknął Albus.- Nie widzisz napisu?
-Jakiego napisu?- spytała zdezorientowana.
Albus przez chwilę się zastanowił.
-No...ee...
-Ja pierdziele, co za frajer...-powiedziała po czym odeszła i opuściła salę.
James i Albus przybili sobie piątkę.
***
Lily właśnie szła na pierwszą lekcję. Była nią Historia Magii. Słyszała, że to najnudniejszy przedmiot w całej szkole, ale jakoś nie chciała w to wierzyć. Rose już kilka razy jej opowiadała o tym, że nawet Hermiona miała problemy ze skupieniem się na tych lekcjach, a Lily dobrze wiedziała, że jej tata i wujek Ron nawet nie zdali z niego SUMów. Jednak była pozytywnie nastawiona do tego dnia. Słońce świeciło, jezioro przyjemnie szumiało i jeszcze ani razu nie natknęła się na Scorpiusa i Aresa. Po prostu piękne uczucie!
-Lily? Lily! Do jasnej anielki odpowiadaj! -dziewczyna została brutalnie obudzona z letargu przez swoją przyjaciółkę i jej torbę, która była po uszy wypchana książkami, pergaminami i innymi przyborami. Rose już naprawdę się denerwowała, że dziewczyna ma coraz częściej głowę w chmurach i nawet jej na nic nie odpowiada. Była świadoma tego, że ciągle gada i czasami rudowłosa może jej nie słuchać, no ale bez przesady. Ile tak można?
-Aua! Nie bij mnie! No nie moja wina, że jestem dzisiaj taka szczęśliwa -dziewczyna uśmiechnęła się do Rose i wciąż masując miejsce, w które dostała książką do "Historii Magii" wchodziła po schodach. Jednak kiedy usłyszała ten głos po prostu stanęła jak wryta.
-A panna mugolka gdzie się wybiera? -zapytał głos należący do nikogo innego, jak do Aresa. Razem ze Scorpiusem stał jakieś 4 schodki niżej od Gryfonek.
Lily spróbowała być opanowana i nie dać po sobie poznać, jak bardzo zdenerwowała ją jego obecność.
-A gdzie można iść o tej porze? Chyba na lekcje- odparła nie patrząc nawet w oczy Malfoy'owi.
Scorpius i Ares się zaśmiali.
-Na lekcje? Och kujonka się znalazła?- spytał drwiąco Ares, robiąc krok w górę.
Lily się cofnęła.
-Nie podchodź do nas!- powiedziała odważnie Rose.
-Zamknij się kujonie! Ciebie nikt o zdanie nie pyta!- powiedział Scorpius.
Rose się speszyła. Jednak twardo się trzymała.
-Was też nikt nie prosił o zdanie- powiedziała ruda i wzięła Lily za ramię. Dziewczynki spróbowały ominąć chłopaków, lecz bezskutecznie, ponieważ obaj stanęli im na drodze.
-Czego?- warknęła Lily, ale Malfoy obdarzył ją takim wzrokiem, że zaczęła dziękować temu co jest na górze, że spojrzenia nie zabijają. Malfoyowie mają to chyba rodzinne.
Scorpius właśnie otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale damski i zdecydowany głos mu przerwał.
-Co tu się dzieje?- spytała kobieta. Gdy uczniowie na nią spojrzeli ujrzeli profesor Ginny Potter.- Jakiś problem?
-Nie, skąd- Scorpius od razu zaczął udawać niewiniątko.- Tylko sobie rozmawiamy. Ja i Ares właśnie idziemy- powiedział i obaj poszli tam, gdzie odbywała się ich następna lekcja.
Ginny spojrzała na swoją córkę oraz jej przyjaciółkę.
-Wszystko w porządku?
Dziewczynki spojrzały po sobie.
-Tak- odpowiedziała Lily.
Ginny nie była przekonana. Tylko westchnęła i uśmiechnęła się ciepło do dziewczynek.
-To idźcie na lekcje- odparła i poszła w swoją stronę.
Lily i Rose również poszły na nudną historię magii.
***
Zbliżała się pora na drugą lekcję, a mianowicie eliksiry. Gryfoni i Ślizgoni już tradycyjnie mieli je razem. Korytarze zaczęły robić się puste, a Scoripus chodził powolnym krokiem w tę i we wtę czekając na swoją siostrę. Wcześniej wtajemniczyła go w plan działania, i Scorpio przypadł na to z entuzjazmem. A właściwie nie miał wyjścia, bo Violet bez niego nie poradziłaby sobie. Nie miałaby jak podkraść się do biednej Lily...
Scorpius usłyszał czyjeś kroki i odwrócił się w kierunku, z którego docierały. W jego kierunku szła wysoka dziewczyna o długich, białych włosach. Od razu rozpoznał Violet. Po chwili znalazła się przy nim.
-Pamiętasz jaki był plan?- spytała szeptem.
-Tak- odpowiedział Scorpio.
Viola się rozejrzała po korytarzu, chociaż wiedziała, że nikogo nie będzie. Z szaty wyjęła małą próbówkę zapełnioną zielonym płynem do połowy.
-Żabi jad, niezwykle trujący- podała to bratu.
-Skąd ty to wytrzasnęłaś?- zapytał Scorpius przyglądając się substancji.
-Ojciec Jaspera zajmuje się eliksirami. Bez problemu dostał żabi jad mówiąc, że potrzebny mu będzie na lekcje- powiedziała dumna Violet.
-Dobra, więc ja idę- powiedział Scoripus i odszedł. Jeszcze nigdy nie był w tak dobrych kontaktach ze swoją siostrą. Nic tak nie łączy, jak wspólny cel.
Violet również po chwili poszła, czeka ją prze nudna lekcja o starożytnych runach.
Scorpio zajął swoje miejsce niedaleko Aresa. Nowa nauczycielka, Luna Lovegood, zadała im jakąś pracę, a sama grzebała w stosie papierów na swoim biurku. Przyznała, że miała mały nie ogar, dlatego wszystko od siebie powie im na następnej lekcji. Ślizgoni i Gryfoni mieli za zadanie przeczytać tekst w podręczniku, który streszczał to, czego będą się uczyli oraz to, co muszą opanować w stopniu perfekcyjnym jeśli chcą zdać do następnej klasy.
-Nuda- mruknął Ares.
Scorpius popatrzył po całej klasie, wszyscy czytali i nikt nie zwracał na nich najmniejszej uwagi. Chłopaki nachylili się ku sobie. Malfoy wyciągnął żabi jad i pokazał go koledze.
-Musimy jakoś podać to Lily- powiedział.
Ares wzrokiem poszukał rudej dziewczynki, która też czytała podręcznik. Westchnął i przewrócił oczami. Wskazał fiolkę z przeźroczystym płynem, która stała obok nogi dziewczyny.
-Cały dzień dzisiaj z tym chodzi- rzekł.- Więc mogę się tym zająć.
Scorpio uśmiechnął się szyderczo.
-Dobra- powiedział i dał mu jad.
-Daj mi minutkę i osłaniaj mnie- mruknął po czym zniknął.
Scorpius zerknął na Lunę, ale ta była czymś zajęta, więc zaczął udawać, że czyta. Po chwili Ares wrócił, a probówka, w której był jad była pusta.
-Szybki jesteś- rzekł Scorpio.
-Nie obyło się bez czarów- powiedział dumny Ares.- Ktoś zauważył?- spytał szeptem.
-Nie- zapewnił Scorpius.
______________________________________________________
*Fred żyje. Sorki, ale nie mogłyśmy się pogodzić z jego śmiercią :D
Hej ^^
Rozdział wstawiony. Wybaczcie ten długi brak notki, ale szkoła i inne problemy po prostu uniemożliwiają nam dodawanie ich często. Chcemy jednak zaznaczyć, że ten blog NIGDY nie zostanie zamknięty. To jest mój pierwszy blog z Inną i mam do niego sentyment, więc choćbym nie wiem jak rzadko pojawiały się notki, one będą się pojawiać :D
Od razu zaznaczam, że następny rozdział nie pojawi się w najbliższym czasie, gdyż blogspot usunął go nam, a Innej nie chce się go pisać :)
*-* Wow! Rozdział jest fenomenalny! Po prostu Cudo! Violet mnie rozwala. xD Jestem ciekawa, co tam wykombinowałyście... Żabi Jad? Nieźle, biedna Lily... Czekam na kolejny, równie emocjonujący! Piszecie doskonale, świetny z was duet! Niech moc będzie z Wami.
OdpowiedzUsuńDziękujemy *.*
UsuńNo wiesz, w końcu to Violet i ona ma takie zadania :)
Biedna Lily?! Oj weź nie przesadzaj, jeszcze się zdziwisz...Zawirowana trzepnij mnie bo wyjawię im plan O.o
Następny tak jak napisano pod rozdziałem, szybko się nie pojawi -.-
Jeszcze raz dzięki. Świetny z nas duet? To nas naprawdę bardzo cieszy! Kocham Cię! :D
IZTBT! :*
Fantástico! Jestem pod wrażeniem :) Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału i mam nadzieję, że pojawi się szybko :)
OdpowiedzUsuńDzięki ;***
UsuńWywarcie wrażenia to nasza specjalność(wiem, skromna jestem).
Na następny sobie poczekacie, ale mam nadzieję, że pojawi się szybciej niż ten :)
Pozdrawiam :)
Witaj ;)
OdpowiedzUsuńWpadłam tutaj przez reklamę, która mi zostawiłaś. Właściwie to nigdy nie lubiłam młodego pokolenia, wydają mi się te czasy już zbyt przesadzone i nie rowlingowskie? ^^
Ale przeczytałam opowiadanie i bardzo mi się spodobało. Oczywiście jeżeli możesz to powiadamiaj mnie na [cienie-szalenstwa], bo opowiadanie o Lileynie i Syriuszu już dzisiaj postaram się skończyć :)
Bardzo zafascynował mnie świat Lily i to jak postrzegasz Hogwart w nowym świecie.
Pozdrawiam serdeczni i życzę weny!
Liley
Cieszę się, że udało Ci się tu wpaść tak szybko <3 Jestem Ci niezmiernie wdzięczna.
OdpowiedzUsuńSzczerze, to mi i mojej przyjaciółce, ciężko się pisze to wszystko oczami tak młodego pokolenia, dlatego aby ułatwić sobie sprawę, stworzyłyśmy Violet oraz Eleną, które są mniej więcej w naszym wieku. O wiele lepiej nam się to pisze.
Będę Cię powiadamiać o kolejnych notkach i mam nadzieję, że Ty zrobisz to samo <3
Pozdrawiam, Inna.
Najpierw muszę podziękować za skomentowanie prologu. Wasze słowa wiele dla mnie znaczą.
OdpowiedzUsuńCo do waszego bloga, to muszę pochwalić śliczny szablon, chociaż twarz dziewczyny na nagłówku przypomina mi lalkę Barbie.
A teraz o rozdziale. Często stosujecie powtórzenia, a w niektórych częściach pojawiają się przekleństwa lub odzywki w języku potocznym (nie chodzi mi o dialogi). Dla mnie psuje to cały efekt, bo opowiadanie jest dobre, ale skróty i wgl., "Lily udawała, że jej słucha, choć w rzeczywistości zastanawiała się, czy przyjebać jej krzesłem czy rozjebać łeb o ścianę" - to zdanie strasznie mi się nie podoba. Niszczy całą magię, na jaką zapracowałyście w poprzednich urywakach.
Jeśli chodzi natomiast o postacie... Jeszcze się w tym trochę nie łapię, bo nowe pokolenie zawsze było dla mnie wyzwaniem, ale myślę, że z czasem sobie wszystko poukładam. Zdecydowanie najbardziej przemawia do mnie Albus. Jakoś tak... Sama nie wiem dlaczego xd
No cóż, pozdrawiam i dodaję do obserwowanych, Blode
wladcy-zywiolow